Po książki i
seriale o tematyce wikingów zawsze chętnie sięgam. Szczerze powiedziawszy, nie
mam pojęcia z czego to wynika, ale bardzo lubię klimaty skandynawskie od około
VIII w. (to wtedy właśnie pojawili się ci okrutni wojownicy zwani wikingami).
Oczywiście , gdybym spotkała takiego na żywo, raczej nie byłabym szczęśliwa,
ale czytając o nich książki, oglądając filmy i seriale, postacie te zawsze są
blisko mojego serduszka. Po prostu lubię
takie czarne charaktery, szczególnie, jeśli pod ich kamienną maską kryje się
cos jeszcze.
Jak już pewnie
gdzieś wspominałam (a jeśli nie, wspominam teraz) uwielbiam również fantastykę,
a szczególnie tą, gdzie akcja dzieje się w dawnych czasach. W coś takiego
łatwiej mi po prostu uwierzyć. Wszystkie dawniejsze epoki wydają mi się na tyle
nierealne i odległe, że dużo łatwiej jest mi wyobrazić sobie wówczas elementy
fantastyczne. Dodatkowo, nadaje to niezwykłego, czasem baśniowego klimatu
historii, który również zajmuje specjalne miejsce w moim serduszku.
Tak więc, gdy
zobaczyłam na jednej ze sklepowych półek „Sigrid” od razu wiedziałam że jest to
książka dla mnie. Łączy ze sobą wszystkie elementy, które pozostają bliskie
mojemu sercu: pojawiają się w niej wikingowie, elementy romansu, fantastyczne
(no chyba że ktoś wciąż jest wierny dawnym wierzeniom i mitologii), a sama
akcja dzieje się w dawnych czasach. Bez wahania więc po nią sięgnęłam.
Sigrid to młoda
dziewczyna, piękna i dumna córka wodza Sklifingów. Jak to w tamtych czasach
bywało, ojciec wydaje ją za mąż za mężczyznę, którego dziewczyna nigdy nie
widziała na oczy. Jej przyszły mąż jest królem Swithjodu i to właśnie ze
względów politycznych małżeństwo zostało zaaranżowane. Jednak dziewczyna
zakochuje się w kimś innym, młodym wikingu Swenie, zresztą z wzajemnością.
Wanadis jednak, najważniejsza bogini Wanów, ma wobec Sigrid inne plany. Młoda
dziewczyna musi wypełnić swoje przeznaczenie, urodzić syna, który zostanie
królem królów. Czeka na nią jednak wiele niebezpieczeństw z którymi będzie
musiała się zmierzyć.
Błagam was, nie
przeraźcie się moja nieudolną próbą streszczenia wam fabuły. Książka jest
pisana w dużo lepszym stylu niż ja to wyżej przedstawiłam. Chciałam jednak sama
przybliżyć wam o czym jest ta historia, bo opis z tyłu niestety może okazać się
zgubny. I to nie dlatego, że nie pokrywa się z tym co znajdziemy w książce,
wręcz przeciwnie, pokrywa się aż za bardzo i zdradza nam połowę wydarzeń w niej zawartych. A w książkach przygodowych i fantastyce
zazwyczaj chodzi o to by choć czasem zaskoczyć czytelnika, przynajmniej ja w
tego typu książkach to sobie cenię. Czy tej pozycji udało się mnie zaskoczyć?
Raczej nie, może raz, czy dwa wydarzyło się coś niespodziewanego. Wciąż jednak uważam że była to przyjemna
pozycja. Zacznijmy jednak od bohaterów.
Sigrid jest
postacią, której się obawiałam, a raczej obawiałam się tego, że będzie źle
wykreowana. Autorzy często maja
tendencję, aby przedstawiać młode dziewczyny jako głupiutkie postacie, które
zdecydowanie są bardziej dziecinne niż być powinny biorąc pod uwagę wiek.
Świetnie można zaobserwować to właśnie na przykładzie fantastyki (np. miało to
miejsce w „Klanie wilczycy”, więcej pisałam o nim <tutaj>). Sigrid jednak
zachowuje się bardzo rozsądnie i dojrzale. Jest to niezwykle inteligentna babka
i nieraz tego dowodzi. Zawsze MYŚLI zanim
coś zrobi, a to w młodzieżówkach rzadko kiedy się zdarza. Nie zawsze zgadzałam
się z jej, czasem bardzo kontrowersyjnymi, decyzjami, ale wciąż uważam, że
dziewczyna wie co robi. Nawet jeśli popełniła od czasu do czasu jakąś gafę,
należy pamiętać że jest tylko człowiekiem, a ludzie w końcu popełniają błędy,
prawda?
W każdym razie,
jeśli chodzi o Sigrid odnalazłam w jej postaci coś z Daenerys i Catelyn. Myslę
że jest w pewnym sensie połączeniem tych dwóch postaci: z jednej strony silna
kobietka, która ma w sobie coś z dzikości, jest bezwzględna i czasami okrutna,
z drugiej strony jest przy tym bardzo kobieca i wzbudza w ludziach nie tylko
postrach, ale również szacunek. Myślę, że sama miałabym w stosunku do niej
takie uczucia, gdybym ją kiedyś spotkała: nie czułabym sympatii, ale nie
sprzeciwiłabym się jej woli.
Nie będę się
tutaj wypowiadać o wszystkich bohaterach z osobna. Chciałabym jednak jeszcze
wspomnieć o Swenie, ponieważ, choć tytuł raczej na to nie wskazuje, jest on
kolejnym głównym bohaterem powieści (zresztą jednym z moich ulubionych w całej
książce). Jest może odrobinę wyidealizowany, ale wciąż uważam że jest to dobrze
wykreowana postać (czy da się w ogóle być zbyt idealnym?). Uwielbiam też jego relację z bratem, wspólnie tworzą niezwykle zgrany duet.
Nie bójcie się, książka nie skupia się jedynie na miłości tej dwójki. Poznajmy wielu innych bohaterów, choć nie ukrywam, że większość z nich, znika tak szybko jak się pojawia w historii. Jeśli jednak zagoszczą na dłużej, możemy być pewni, że nie zostaną pokrzywdzeni, a wręcz przeciwnie: poznamy również ich historie. To, że nie wywołuję ich wszystkich z imienia, nie oznacza wcale, że byli mało istotni, lub że nie pałam do nich sympatią. Po prostu sam opis bohaterów zająłby mi bardzo dużo, a nie ukrywajmy, zamiast czytać przydługą recenzje każdy by wolał sięgnąć po dobrą książkę.
Powieść ta ma cos takiego, że przyjemnie mi się ja czytało. Trochę przypominała mi książki z serii "Pieśń lodu i ognia", choć wiadomo, ze do tak zacnego dzieła nawet nie wypada jej porównywać. Z perspektywy czasu (bo książkę skończyłam już kilka dni temu) jeszcze milej ja wspominam niż zaraz po jej skończeniu. Żałuję, że była tak krótka.
Nie mogło być
jednak aż tak kolorowo. Książka jest dobra, ale nie jako ta opowiadająca o
wikingach. To co zostało przedstawione w niej momentami ma się nijak do
rzeczywistej kultury tych skandynawskich wojowników. Zabrakło tez
charakterystycznych elementów jak np. mur tarcz. Same sceny walki (jeśli już
się jakieś pojawiały, bo było ich mało) były pozbawione dynamiki i przez to bardzo nużące. Nikt
nie wykrzykiwał rozkazów czy poleceń, a każdy wojownik pozostawiony był sam
sobie. Choć wierzenia i wiele innych aspektów, dobrze odwzorowano, to co tak naprawdę przekonało mnie do sięgnięcia po tą
książkę, niestety okazało się najsłabszym jej punktem. Jeśli więc liczycie na
dobrą i mocną książkę o tej tematyce, możecie się niestety odrobinę zawieść.
Mi osobiście książka się podobała. Nie na tyle, by jakoś specjalnie szaleć na jej punkcie (w tym roku jeszcze na taką niestety nie natrafiłam, ale uwierzcie mi na słowo, jeśli sie taka pojawi, domyślicie się po tym jak wspominać o niej będe praktycznie co chwilę). Myślę, że zdystansował mnie do niej trochę właśnie fakt, że klimat wikingów nie został zachowany. To co można w niej znaleźć wciąż jest jednak bardzo ciekawe. Na tyle ciekawe, że jestem gotowa sięgnąć po kolejne tomy, nawet jeśli nie zostały (i raczej już nie zostaną) wydane w Polsce. W końcu po coś się uczyłam angielskiego... ;)
Koniecznie dajcie znać czy słyszeliście kiedyś o tej pozycji (wydaje mi się że bardzo mało się o niej mówi). Ja już się z wami żegnam!
Także do następnego moi drodzy!
Komentarze
Prześlij komentarz