Przejdź do głównej zawartości

"Vicious. Nikczemni" V.E.Shcwab, czyli gra w której nie ma „tych dobrych”


Lubię bohaterów z charakterkiem, czasem wręcz okrutnych. Dlatego od razu po przeczytaniu tytułu wiedziałam że będzie to coś dla mnie, szczególnie,  że osoby z bardzo podobnym gustem czytelniczym do mojego bardzo tę pozycję polecały. Tak więc co do książki miałam spore oczekiwania i… nie jestem do końca pewna czy udało się jej im podołać. Ale od początku, a początek zaczął się od…. wspólnego pokoju w akademiku.


 Znalezione obrazy dla zapytania vicious

Historie poznajemy (przynajmniej początkowo) z perspektywy dwóch bohaterów: Victora i Eliego. Chłopcy są na ostatnim roku studiów medycznych. Stopniowo przechodzimy przez wszystkie etapy ich znajomości – od wstępnej niechęci, przez przyjaźń po nienawiść. Chociaż stopniowo to raczej złe słowo. Im bardziej zagłębiamy się w historię tym więcej jest perspektyw: Eliota i Victora teraz i kiedyś, oraz innych bohaterów, którzy z czasem pojawiają się w historii. Pojawia się również wątek fantastyczny bo większość poznanych bohaterów to osoby PP (o nadzwyczajnych umiejętnościach, trochę jak supermoce  u postaci Marvela ).

No dobrze, ale kto w ogóle zaczął konflikt? To jest kwestia sporna i „perełka” jeśli chodzi o całą książkę. Niezwykle ciężko jest ocenić kto jest „tym dobrym” a kto „tym złym”. Oczywiście zawsze można powiedzieć że obaj bohaterowie maja cos za uszami i obaj są źli, ale wówczas nasuwa się kolejne pytanie. Której stronie kibicować,  po której stronie stanąć, jeśli trzeba by było wybrać? Te pytania towarzyszyły mi przez całą książkę. Kiedy już myślałam, że wybrałam, któryś z bohaterów zrobił coś takiego, że od nowa wracałam do punktu wyjścia. Taki zabieg z jednej strony sprawia, że książka ma jakieś przesłanie, że czasem człowieka nie da się ocenić jednoznacznie, bo to w końcu człowiek, z drugiej sprawia, że czytelnik nie przywiązuje się do żadnego z bohaterów, co odbija się na odbiorze całej historii. Bo jeśli nie angażujemy się w życie bohaterów, nie możemy też stuprocentowo wczuć się w fabułę.

We wstępie wspomniałam, że lubię czarne charaktery w książkach, ale główni bohaterowie jakoś mnie nie porwali. Victor był zły od początku, zanim się wszystko zaczęło, z natury nie był dobrym człowiekiem przez co nie za bardzo mogłam się do niego przekonać. W większości wypadków w żaden sposób nie byłam w stanie wytłumaczyć jego zachowania, szczególnie na początku bardzo działał mi na nerwy. A Eliot? Postać ta miała potencjał, który został niestety zmarnowany. Ten bohater został zwyczajnie zaniedbany przez autorkę i jest go znacznie mniej w książce niż Victora, a szkoda, bo jego polubiłam znacznie bardziej. Jest po prostu bardziej ludzki, nie postępuje źle bo tak, jego zachowania można wytłumaczyć. To właśnie takich bohaterów lubię; nie złych z natury, a raczej z przymusu bądź nieświadomości. Z drugiej jednak strony to Victor miał więcej empatii, więc jak najbardziej rozumiem osoby którym to ta postać bardziej przypadła do gustu.

Liczyłam tutaj na trochę więcej sarkastycznego humoru, ale niestety taki rzadko się tu pojawia. Co prawda Victor starał się od czasu do czasu rzucić jakimś suchym tekstem, ale wszystko ma raczej poważną otoczkę. Jest zupełnym przeciwieństwem produkcji Marvela, które takowym humorem są wręcz przepełnione od początku do końca.


- Bardzo mi zimno - wyznała.
- A mnie bardzo miło. Jestem Victor (...)


Czy książka ma więc same wady? W końcu tylko o nich jak na razie wspomniałam. Oczywiście, ze nie. O książce fajnie by się dyskutowało w większej grupie. Nadaje się świetnie do wspólnego czytania. Jak to mówią ile osób, tyle opinii  i to idealnie pasuje do tej pozycji.
Dodatkowo bardzo mi się podobał watek pół-romantyczny i bardzo żałuję ze nie rozwinął się dalej. Relacja Eliota z Sereną to było coś, czego w tej książce potrzebowałam. Od pierwszego ich spotkania im kibicowałam, ich charaktery po prostu idealnie do siebie pasują. W ten wątek naprawdę się zaangażowałam i każdą ich kłótnię czy wspólną porażkę bardzo przeżywałam.

Innym bohaterem którego również bardzo polubiłam był Mitch. O nim nie będę wam zbyt wiele mówić, bo musiałabym zabrać wam przyjemność z poznawania tej postaci od początku. Wspomnę tylko, ze na wstępie mamy go za anonimowego mięśniaka, który jest od robienia brudnej roboty. Z czasem jednak przekonacie się, że pozory mogą mylić…

Wart też wspomnieć o wielu perspektywach. Często taki zabieg nie wychodzi autorom i książki przepełnione taką zmianą perspektyw szybko zaczynają męczyć. Oczywiście są pewne wyjątki jak np. książki G. Martina albo właśnie „Vicious” V.E. Schwab. Zmiany perspektywy następowały tutaj bardzo naturalnie i w żadnym wypadku nie przeszkadzały w odbiorze historii.

Podsumowując, książka skłania do refleksji na temat pewnego rodzaju moralności. Czytelnik podczas jej czytania zastanawia się co tak właściwie jest dobre,  co złe i gdzie znajduje się granica. Nie jest to jednak pozycja którą czyta się z zapartym tchem i nie można się od niej oderwać. Przynajmniej ja mam takie wrażenie. Gdy ją czytałam, było w porządku, ale mogłam ją odłożyć bez problemu w każdym momencie.  Losy niektórych z bohaterów były dla mnie obojętne i to sprawiło, że książki nie pokochałam w stu procentach. Niemniej jednak, jest dobra. Autorka dużo bardziej skupiła się nie na akcji, a charakterach i myślach głównych bohaterów. Pomimo ze jest to fantastyka, bohaterowie, w większości przypadków, są rzeczywiście ludzcy.

Czy książkę poleciłbym w ślepo? Zdecydowanie nie. Ja sama spodziewałam się, że będzie to bardziej w stylu Marvela i z wyczekiwaniem czekałam na rozwój akcji, którego, no cóż… się nie doczekałam.

-------------------
Książka, jak wszystkie w tym roku, została przeczytana w ramach olimpiady czytelniczej.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

„Eve” Anny Carey – niedoceniana perełka czy wielkie rozczarowanie?

Lubię chodzić do księgarni TAK czytam. I nie, nie jest to żadna reklama czy coś w tym rodzaju. Po prostu są tam tanie książki, a czasem można znaleźć niedoceniane perełki. Wiadomo, czasem można się naprawdę zawieźć, ale jak to mówią: „bez ryzyka nie ma zabawy”. Tam właśnie znalazłam książkę „Eve” Anny Carey i, chociaż ,przyznam się szczerze, brałam ją i   odkładałam trzy razy na półkę, ostatecznie zdecydowałam się ją kupić.   Książka opowiada o świecie po epidemii zabójczego wirusa, który zmiótł z powierzchni Ziemi prawie wszystkich jej mieszkańców. Oczywiście, jak to zwykle w młodzieżówkach, świat nie jest już taki jak dawniej. Władze przejęli źli ludzie i wybuchła rewolucja, na Ziemi panują teraz zupełnie nowe zasady. Jak możecie się domyślać, jeśli umarła większość społeczeństwa, musiało być też w tych ofiarach wiele rodziców. Wiele dzieci zostało sierotami. I to nimi musiały przede wszystkim   zająć się władze. Utworzono wiele szkół dla dziewczynek-sier

Silna babka - "Sigrid" autorstwa Johanne Hildebrandt

Po książki i seriale o tematyce wikingów zawsze chętnie sięgam. Szczerze powiedziawszy, nie mam pojęcia z czego to wynika, ale bardzo lubię klimaty skandynawskie od około VIII w. (to wtedy właśnie pojawili się ci okrutni wojownicy zwani wikingami). Oczywiście , gdybym spotkała takiego na żywo, raczej nie byłabym szczęśliwa, ale czytając o nich książki, oglądając filmy i seriale, postacie te zawsze są blisko mojego serduszka.   Po prostu lubię takie czarne charaktery, szczególnie, jeśli pod ich kamienną maską kryje się cos jeszcze.  Jak już pewnie gdzieś wspominałam (a jeśli nie, wspominam teraz) uwielbiam również fantastykę, a szczególnie tą, gdzie akcja dzieje się w dawnych czasach. W coś takiego łatwiej mi po prostu uwierzyć. Wszystkie dawniejsze epoki wydają mi się na tyle nierealne i odległe, że dużo łatwiej jest mi wyobrazić sobie wówczas elementy fantastyczne. Dodatkowo, nadaje to niezwykłego, czasem baśniowego klimatu historii, który również zajmuje specjalne miejsc

Słowem wstępu I Podsumowanie czytelnicze 2019 roku

Coś się kończy, coś się zaczyna… Rok 2019 dobiegł końca. Był to dla mnie okres wielu zmian i nowych doświadczeń. Jednak wraz z zakończeniem tego roku, rozpoczynam całkiem nowa przygodę – zakładam bloga czytelniczego w którym dzielić się będę z wami moimi opiniami o książkach. Zaczynam od czytelniczego podsumowania roku 2019. Dlaczego? Cóż, nie będę ukrywać, w wyborze tematu pierwszego postu niewątpliwie pomogła mi data, w końcu pierwszy tydzień stycznia to wciąż okres podsumowań minionego roku. Dodatkowo jednak, patrząc na zestawienie moim zdaniem najlepszych i najgorszych książek minionego roku będziecie mogli odrobinę poznać mój czytelniczy gust, a myślę, że, szczególnie na początku, jest to bardzo ważne. Tak więc, nie przedłużając, zaczynajmy. Jak wspomniałam na początku, rok   2019 obfitował u mnie w zmiany. Był to jednak też rok ciężkiej pracy , zmiany szkoły, i wielu stresujących sytuacji z tym związanych. W związku z tym nie miałam czasu na czytanie, a liczba prz

Niewyjaśnione (a raczej wyjaśnione) okoliczności dr. Richarda Shepherda

Może niektórzy z was czytali mój (jeden z pierwszych) post, w którym przedstawiłam swój TBR na zimę tego roku. Przedstawiłam tam pięć pozycji po które chciałabym sięgnąć w najbliższym czasie. Jedną z nich była właśnie ta książka.   W tym przypadku pozwolę sobie na pominięcie pewnych formalności związanych z opisem książki. A raczej przybliżę wam fabułę, w kilku krótkich zdaniach. Dr Richard Shepherd jest medykiem sądowym. W swoim  dziele najzwyczajniej w świecie opisuje swoje życie. Nie skupia się jedynie  na swojej karierze zawodowej, ale również życiu prywatnym, swoich przemśleeniach, a nawet czasach młodości. Niedawno czytałam również podobną książkę ("Będzie bolało" Adama Kaya), ale to tamta podobała mi się bardziej. Ciężko mi pisać o tej książce znając jej genezę, którą czytelnik poznaje pod koniec. Jestem zdania, że wiele ona wyjaśnia. Ale sięgając po książkę nie znałam okoliczności w jakiej powstała. W sumie to nie wiedziałam o niej praktycznie nic, z wyjątkie